Antykwariaty to niesamowita sprawa. Dość niedawno w jednym w nich kupiłem za kilka złotych książkę poświęconą ludziom, którzy byli bliscy Henrykowi Sienkiewiczowi. Nie mogło tam zabraknąć Siemiradzkiego.

Szkoda tylko, że słynnemu malarzowi, autorka Maria Korniłowiczówna (wnuczka Sienkiewicza), poświęciła tak mało miejsca. Wiadomo przecież, że przyjaźń obu Henryków była wielka.

onegdaj

Na temat Siemiradzkiego napisano w rozdziale pt. „Jadwiga Janczewska – <<Mgła>>”. Przyznam, że fragment ten, nawet po głębokiej analizie, jest trudny do odbioru. Po nim następuje zupełnie inny wątek i na tym wspomnienie o Siemiradzkim się kończy. Dodam, że poniższy fragment, jak i większość książki, pisana jest z perspektywy autorki, w pierwszej osobie liczby pojedynczej.

– Nie, pani nigdy nie będzie miała dobrego portretu ani dobrej fotografii! – powiedział odrzucając pędzel Siemiradzki. – W pani jest coś zupełnie nieuchwytnego.

To rzekłszy sięgnął po pędzle z powrotem i zabrał się do obrazu, który nie był portretem Jadwigi Janczewskiej, lecz zupełnie do niej niepodobną „wariacją na temat”, z domalowanymi perłami.

Talent Siemiradzkiego jakoś nie bardzo do mnie przemawia (może to sprawa zbyt dużej, a zarazem zbyt małej różnicy epok), ale mimo to muszę przyznać, że owe perły intuicją prawdziwego artysty zobaczył. Przetransportował po prostu na płótno wrażenia słuchowe. Każde jej słowo było doskonale wyraźne, osobne, jako utoczone. A cichy, urzekająco dyskretny tok mowy przypominał szlachetny szelest niespiesznie przesypywanych pereł.

Siemiradzki w tym jednym mi pomógł. Bo ja także, choćbym użyła tylu przymiotników, co wszyscy dziewiętnastowieczni pisarze razem wzięci, nie zdołam trafić w sedno. Nie można uchwycić mgły. Mgła skrystalizowana staje się sadzią lub szronem. To już nie to. Określenie „mgła” – jedyny rzeczownik, który tu pasuje – nie jest moim wynalazkiem. Tak właśnie nazywał Jadwigę Janczewską jej wierny korespondent, mój dziadek.

Be Sociable, Share!